-15% na nową książkę sekuraka: Wprowadzenie do bezpieczeństwa IT. Przy zamówieniu podaj kod: 10000

NSA poszukuje „Civil Liberties & Privacy Officera”

24 września 2013, 01:21 | W biegu | komentarzy 8

O portalu NSA Careers wspominaliśmy już w kontekście obowiązującej w jego ramach, dość nietypowej polityki haseł. W ostatnim czasie pojawiły się tam również bardzo intrygujące informacje rekrutacyjne.

Pośród wielu dostępnych obecnie ogłoszeń, uwagę zwraca rekrutacja na stanowisko NSA Civil Liberties & Privacy Officer. Można by rzec, rychło w czas!

Fort Meade -- tutaj swe obowiązki będzie pełnił „NSA Civil Liberties & Privacy Officer"

Fort Meade — tutaj swe obowiązki będzie pełnił „NSA Civil Liberties & Privacy Officer”

— WS

Spodobał Ci się wpis? Podziel się nim ze znajomymi:



Komentarze

  1. józek

    hahahaha ci to mają poczucie humoru! :D

    Odpowiedz
  2. Bardzo dobrze! Ktoś musi bronić NSA przed wolnością obywatelską i prywatnością…

    Odpowiedz
  3. MateuszM

    Ciekawe czy mają autobusy dowożące pracowników z końca parkingu. My w kraju narzekamy na przerost liczby urzędników ale takiego kloca jak siedziba NSA nie posiadamy.

    Odpowiedz
    • MateuszM,
      Tak, rzeczywiście mają rozmach ;)… http://pl.wikipedia.org/wiki/Fort_Meade

      W Fort Meade znajduje się miejsce na parking samochodowy na ok. 18 tys. samochodów, NSA dysponuje własnym zjazdem na jedną z głównych autostrad, z którego korzystać mogą jedynie pracownicy agencji. Fort Meade jest głównym ośrodkiem studiów kryptologicznych NSA, komputerowe centrum badawcze uważane jest za największe skupisko matematyków na świecie. Zatrudniająca w Fort Meade i jego okolicach ok. 20 tysięcy osób Agencja Bezpieczeństwa Narodowego jest największym pracodawcą w stanie Maryland,w skali globalnej zatrudnia 100 tysięcy osób. Fort Meade jest drugim pod względem wielkości odbiorcą elektryczności w całym stanie Maryland; z corocznego budżetu NSA 21 milionów dolarów jest przekazywanych na jej opłacenie.

      Odpowiedz
  4. józek

    @Wojciech Smol

    Hmmm… proste przeliczenie. Zakładamy, że średnia pensja urzędników to 2500 $. 100 000*2500 = 250 000 000.
    250 000 000 * 12 = 3 000 000 000 $/rok.

    Szacuję, że zniszczenie WTC, odszkodowania itp. kosztowało USA w najgorszym wypadku 10mld $, a było to 12 lat temu.

    3 000 000 000 * 12 = 36 000 000 000$. Tyle amerykanie wydali MINIMALNIE na NSA (pomijamy CIA, FBI, WBC, ochronę na lotniskach, atak na Irak, wojnę w Afganistanie, szkolenia jednostek etc. itp. bo doszlibyśmy do kilkuset miliardów, jak nie kilku tryliardów), żeby zapobiec atakom terrorystycznym. Tak na chłopski rozum, nie prościej było pozwolić terrorystom zniszczyć jeszcze 2 takie WTC? Zaoszczędzili by 6 000 000 000 żeby wspomóc swoją kulejącą gospodarkę…

    Odpowiedz
  5. MateuszM

    @józek, koszty są rzeczywiście astronomiczne ale:

    – jest to całkiem niezły sposób napędzania gospodarki i zapewnienia pracy amerykanom pod rządami mocno socjalistycznego prezydenta. Z resztą w wielu krajach zatrudnia się wielu zbędnych funkcjonariuszy państwowych jako przejaw bezsilności w tworzeniu zdrowej gospodarki (patrz Grecja, Polska),

    – nie wiem czy z podobną ochotą poświęciłbyś dla terrorystów nawet jeden niewielki budynek wiedząc, że pracują w nim Twoi bliscy czy znajomi. Może finansowo byłbyś do przodu ale bez żony, kochanki, matki czy dzieci na których wychowanie wydaje się w USA sporo pieniędzy.

    Rozwiązanie może być jeszcze inne, też niestety niepozbawione ofiar ale tańsze – zaatakować i zniszczyć terrorystów wszystkimi dostępnymi siłami. Mam jednak poczucie, że ci terroryści są na rękę władzom bo nic nie jednoczy tak bardzo jak wspólny wróg.

    Odpowiedz
  6. józek

    @MateuszM

    co do kreski numer dwa, tak, było by mi smutno i żal, ale też kilka spraw:
    1. rząd ma być ponad wszelkimi wartościami moralnymi jednostki, liczy się dobro większości (dzień dobry demokracjo!)
    2. nie miałem żadnej rodziny w WTC, więc śmierć tylko 2 tysięcy ludzi, mimo wielkiego hype’u, międzynarodowego oburzenia, płaczących kobiet w mediach, drastycznych zdjęć etc. itd. spłynęła po mnie jak śnieg z 2001 roku, „not a single f**k was given that day”
    3. punkt drugi wypływa właśnie z natury społeczności i empatii wewnątrzrodzinnej, przejmujemy się losem naszych bliskich i znajomych, ale kogo obchodziły losy małej madzi? Bo mnie nie, a słucham tego gówna już od roku. To czysta, naturalna kolej rzeczy. Nie mam nic przeciwko temu, aby jakiś Airbus 320A uderzył w no nie wiem… sejm? Pałac kultury? Royal Hotel? Nic mnie nie interesuje wybuch bomby atomowej w Gdańsku, byłem tam raz w życiu przez tydzień i lało przez 7 dni, inne miejscowości nadmorskie sobie zarobią :)

    Kreska numer jeden, to błąd ideologiczny. Napędzanie gospodarki pieniędzmi z budżetu, daje tylko pozorny sukces, czemu? Bo zwrot generowany od pozyskiwaczy państwowych pensji (po przez VAT, akcyzę, podatek dochodowy), jest sztuczny i dużo mniejszy, niż z sektora prywatnego. Zaczyna tworzyć się pętla. Dam ci to na przykładzie praktycznym.

    Istnieje sobie 20 ludzi. Wszyscy zarabiają 1000zł, jednak jeden z nich, jest urzędnikiem Państwowym. Obliczamy, że z podatku VAT, akcyz, podatku dochodowego, zarabiamy na każdym z nich 300zł. Dodajmy do tego, że pieniędzy w kasie ogólnie mamy 25 000zł z czego 3000zł kosztuje nas utrzymanie państwa.

    I wariant:
    dochód państwa – 20 x 300 = 6000zł
    odchody państwa – 700 + 3000 = 3700zł
    bilans – 6000 – 3700 = 2300

    W tym momencie, bilans zawsze będzie dodatni. Więc cieszymy się, bo mamy dochód. Dodajemy teraz kolejny istotny fakt, 3 osoby przeszły na emeryturę. Emerytury dostają 700zł każdy, z czego na VATcie i reszcie zarabiamy 100zł

    II wariant:
    dochód państwa – 17 x 300 + 3 x 100= 5400zł
    odchody państwa – 4 x 700 + 3000 = 5800zł
    bilans – 5400 – 5800 = -400zł
    bilans całkowity budżetu – 25 000 – 400 = 24 600zł

    Co chce tym udowodnić? Mamy 17 osób, generujących dla budżetu dochód i 4 osoby, na których budżet traci. W momencie w którym zatrudnimy z tych 16 prywatnych osób, jeszcze 4 do pracy w urzędzie będzie to wyglądać tak:

    III wariant:
    dochód państwa – 17 x 300 + 3 x 100 = 5400zł
    odchody państwa – 8 x 700 + 3000 = 8600zł
    bilans = 5400 – 8600 = -3200zł
    bilans całkowity budżetu – 24 600 – 3200 = 21 500zł

    I tutaj dochodzimy do meritum. Ciągle 17 osób ma pracę, kupuje produkty, prywaciarze się cieszą bo zarabiają. Sektor prywatny nie odczuwa strat z budżetu, do momentu, gdy bilans całkowity, będzie ujemny. To tak zwana dziura budżetowa. Państwo ratuje się przed deficytem budżetowym, zwiększając inflację (czyli drukując sobie pieniądze, brakuje nam 500 000zł? Mennica zawsze może je dodrukować, any time), a inflacja jest stały dodrukowywaniem pieniędzy, nakłada dodatkowe podatki na tych 13 osób, które generują jedyny stabilny dochód dla budżetu, czy tak jak to wymyślił pan Rostowski – straty pensji urzędników, nie ujmuje się w budżecie.

    Żeby teraz zobrazować ci problem na przykładzie polski. mamy ogólną liczbę 15 000 000 pracujących. Według danych, obecnie 21% ludzi jest zatrudniona w budżetówce (kolej, służba zdrowia, policja, wojsko, urzędnicy i wiele więcej), co daje ok. 3 000 000 ludzi. 12 000 000 ludzi pracuje i zarabia na Państwowy budżet w sektorze prywatnym, a na 3 000 000 ludzi państwo traci. Dodatkowo, 5 000 000 osób jest na emeryturze, a kolejne 1 500 000 to renciści.

    Wniosek końcowy – państwo zarabia na 12 000 000 ludzi, a na prawie 10 000 000 traci. Dodatkowo, wliczamy w koszta budowy dróg, remonty urzędów, wyposażenie urzędów, środki medyczne, broń, naboje, czołgi, pojazdy, 2mld zł na pendolino dla kolei, stadiony, kanalizacje i setki tysięcy innych rzeczy. Dodajmy jeszcze, że płace sektora prywatnego są mniejsze, niż w sektorze publicznym. Zyskują JEDYNIE firmy prywatne, bo mają komu sprzedawać swoje rzeczy. I tak właśnie, maskuje się w Polsce, USA, Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii i setek innych krajów – potężną dziurę budżetową i straty. Uwzględnia się podatki odprowadzane przez ludzi i firmy sektora prywatnego, pomija się generowane straty przez budżetówkę nawet po przez zwykłe wypisanie ich z kart rozliczeniowych. Zaciąga się kredyty, żeby wypełnić dziurę i śmieje się ludziom w twarz, siedząc w sejmie i zarabiając za nic 10 000zł.

    Jedyna różnica między USA a Polską jest taka, że od USA uzależnionych są setki innych krajów, a samo w sobie USA trzepie kasę właśnie na innych krajach – dlatego mogą sobie pozwolić na takie wydatki budżetowe. Jednak kraje wzorowane na gospodarce i zarządzaniu USA, upadną prędzej, czy później

    Odpowiedz
  7. MateuszM

    @józek, w kwestii pierwszej kreski chyba się zgadzamy, może zbyt lekko zaakcentowałem sarkazm w wypowiedzi. Jedyny sposób na bogacenie się społeczeństwa to ciężka praca. No ale chyba odbiegamy od tematyki Sekuraka.

    Odpowiedz

Odpowiedz na