-15% na nową książkę sekuraka: Wprowadzenie do bezpieczeństwa IT. Przy zamówieniu podaj kod: 10000

AdGuard ogłasza utworzenie pierwszego adblockera opartego o Manifest V3 w Chrome (API drastycznie blokujące możliwości adblockerów)

01 września 2022, 09:41 | Aktualności | komentarzy 29
AdGuard jest wg deklaracji twórców pierwszym adblockerem (wtyczką blokującą reklamy) zbudowanym na interfejsie Google Manifest V3. Czy jego stworzenie to pierwsza oznaka dostosowania się firm i deweloperów do brutalnych i niezrozumiałych wymagań narzucanych przez Google gdzie oburzenie społeczności trwa już przeszło 4 lata?

Zanim przejdziemy do ważnej informacji nt. AdGuard, należy przedstawić czym jest Manifest V3 i dlaczego budzi wieloletnie kontrowersje.

Manifest V3 jest nowym interfejsem API Chrome Extensions zaproponowanym przez Google w 2018 roku. Wiele portali jak i społeczność cyfrowa od początku krytykowała rozwiązanie jednak gigant technologiczny pozostaje niewzruszony do dzisiaj. Od czasu ogłoszenia, Google zaczęło akceptować rozszerzenia V3 w Chrome Web Store (wraz z wydaniem wersji Chrome 88 Beta) jednocześnie ogłaszając swoje dołączenie do grupy W3C WebExtenstions utworzonej przy współpracy z Apple, Microsoft i Mozilla. Głównym założeniem powstania grupy było wypracowanie wspólnego modelu, uprawnień i rdzenia interfejsów API dla dodatków różnych przeglądarek internetowych. Takie jednoznaczne podejście pozwala na ułatwienie pracy programistów wtyczek, jednocześnie przenosząc ich w stronę doświadczeń użytkowników z interfejsami API, które poprawiają wydajność i zapobiegają nadużyciom (a przynajmniej je ograniczają ze względu na brak konieczności oprogramowywania każdej przeglądarki oddzielnie). 

Według Google, Manifest V3 poprawi prywatność, bezpieczeństwo i wydajność. Jednak członkowie fundacji EFF (Electronic Frontier Foundation), community developerskie Chromium, a nawet community wcześniej wspomnianego W3C WebExtensions zasadniczo się nie zgadzają z tym stwierdzeniem od samego początku. Według większości, zmiany w Manifest V3 nie powstrzymają złośliwych rozszerzeń, ale zaszkodzą innowacjom, zmniejszając możliwości wtyczek i zaszkodzą rzeczywistej wydajności. Niewątpliwie Google ma rację, zakazując np. kodu hostowanego zdalnie (z pewnymi wyjątkami dotyczącymi takich rzeczy, jak skrypty użytkownika), lub oddzielnie uruchamianie kontekstu polisy CSP (Content-Security Policy). Jest to jednak drobna zmiana zasad, która nie musiała być połączona z resztą Manifestu V3. Także jednym z wielu krytykowanych problemów jest brak jakiejkolwiek kompatybilności wstecznej, gdzie nowe rozszerzenia Manifest V2 nie są już akceptowane od stycznia 2022 r., i przestaną one działać w oparciu o interfejs wersji drugiej już od od stycznia 2023 r.

Rys. 1. Porównanie zmiany sposobu programowania uprawnień hosta w wersjach Manifestów V2 i V3, źródło.

Jak możemy przeczytać w powyższych linkach, Google jest pod dosyć ostrą falą krytyki w/w. rozwiązania. Reagują oni jednak wybiórczo, wypełniając niektóre rażące luki funkcjonalne oraz zwiększają arbitralne ograniczenia dotyczące deklaratywnych reguł blokowania (np. wprowadzając declarativeNetRequest). Nic jednak nie wskazuje na to by Google miało odnieść się do najbardziej bolesnych zmian.

Gdzie leży problem?

Większość współczesnych rozszerzeń zbudowana jest jako moduły działające w tle przeglądanej strony, w których wszelkiego rodzaju działania odbywają się poza zasięgiem wzroku użytkownika. W aktualnej wersji Manifestu V2, autorzy rozszerzeń mogą wybrać opcję używania dodatków w formie efemerycznego działania w tle opartego o występujące zdarzenia (użytkownika lub strony) lub mogą korzystać z trwałego działania w tle. Zaletą działań efemerycznych jest wielokrotne ich zamykanie i uruchamianie gdy tylko przeglądarka na to się zdecyduje. Działanie trwałe zaś polega na uruchomieniu tak długo, jak długo otwarte jest Chrome. Jednak niezależnie od wybranej opcji do tej pory, rozszerzenia miały stały dostęp do standardowego zestawu interfejsów API witryny jak WebRequest (do obserwowania ruchu między przeglądarką a witryną oraz do modyfikowania lub blokowania żądań do określonych domen). Manifest V3 usuwa ten wybór, zamiast tego wymaga, aby wszystkie rozszerzenia były oparte na tzw. „service workerach” przy współpracy z nowym, zubożonym API nazwanym declatariveNetRequest. Service workery są również efemeryczne (działają krótkotrwale) i są oparte na zdarzeniach, ale nie mają dostępu do standardowego zestawu interfejsów API witryny. Wraz z usunięciem mechanizmu np. “blocking webRequest”, zmiana bazowania wszystkich dodatków na service workerach jest jedną z najbardziej szkodliwych zmian w Manifest V3.

Rys. 2. Porównanie wywołania skryptów w tle w Manifeście wersji V2 wobec deklaracji service workera Manifestu z wersji V3, źródło.

Service workery to nic innego skrypty JavaScript, które działają w tle, niezależnie od witryny, która je uruchomiła. Mają one na celu umożliwienie witrynom wykonywanie zadań w krótszym czasie. Zadania te mogą optymalizować wydajność witryny lub zapewniać funkcjonalność offline jak np. preloading strony lub zarządzanie cache. Na przykład, gdy po raz pierwszy odwiedzi się stronę sekurak.pl, witryna instaluje service workera Sekuraka w Twojej przeglądarce. Pozostanie on zainstalowany i może kontynuować wykonywanie zadań, nawet jeśli utracisz połączenie sieciowe lub opuścisz stronę. Jednak te skrypty w rozszerzeniach nie mają takiej samej swobody wykonywania kodu, jak w stronach internetowych, a czas ich życia (uruchomienia) jest ograniczony. Każdy service worker nasłuchuje komunikatów ze swojej strony internetowej, wykonuje swoje zadania i wkrótce po tym się wyłącza. Oczywiście ma to sens, ponieważ strona internetowa jest głównym aktorem, ale ten model nie przekłada się dobrze na rozszerzenia przeglądarki. Service workery zostały zaprojektowane do pracy ze stronami internetowymi i stanowią ustandaryzowaną część platformy webowej. Ale nie ma równoważnego standardu service workera dla WebExtensions. Ponieważ rozszerzenia ulepszają przeglądarkę, stosowanie tych samych limitów wykonywania przez workerów dla serwisu internetowego nie ma sensu, a jednak dokładnie to zrobił Google. Istnieje bardzo długa lista problemów jakie są generowane przez taką filozofię do których zalicza się m.in.: odtwarzanie dźwięku, parsowanie HTML, żądanie geolokalizacyjne czy komunikacja za pośrednictwem kanałów WebRTC.

Rys. 3. Porównanie działania rozszerzeń w interfejsie V2 i V3 – główna różnica i kontrowersja wokół wersji Manifestu, źródło.

Dodatkowym problemem jest fakt, że rozszerzenia mają dodawać nowe funkcje, o których twórcy przeglądarek nie pomyśleli lub celowo pominęli. Czasami rozszerzenia robią rzeczy, które wyraźnie działają wbrew intencjom twórców przeglądarek, na przykład gdy moduły blokujące śledzenie ograniczają informacje wypływające z Chrome. Dodatki internetowe potrzebują większej swobody działania, co oznacza pierwszorzędny dostęp do interfejsów API przeglądarki i pamięci. W Manifest V2 rozszerzenia są traktowane jak pierwszorzędne aplikacje z własnym trwałym środowiskiem wykonawczym. Ale w V3 są one traktowane jak “akcesoria”, mają ograniczone uprawnienia i mogą być wykonywane tylko reaktywnie. Istnieje jeszcze znacznie więcej problemów, np. ograniczenie webRequest i wprowadzenie niekompletnego następcy. O całości problemów można przeczytać na stronie fundacji EFF.

Rys. 4. Porównanie deklaracji polisy CSP w wersjach Manifestu V2 i V3. W wersji V3 kontekst wywołania jest odseparowany do wykonania dla konkretnego obiektu, źródło.

Jak reaguje Google?

Firma twierdzi, że jednym z powodów ograniczeń Manifest V3 jest poprawa wydajności. Jeśli rozszerzenia mogą mieć trwałe działanie w tle, to wtedy te strony będą bezczynne i marnują pamięć. Ponadto Google twierdzi, że webRequest jest już niewydajnym interfejsem API ze względu na sposób, w jaki przegląda elementy wewnętrzne przeglądarki i kod rozszerzenia, a także dlatego, że umożliwia źle zaimplementowane dodatki spowalniające Chrome. Jednak firma Google nie przedstawiła żadnych dowodów na poparcie tych twierdzeń. W rzeczywistości wiele najpopularniejszych rozszerzeń drastycznie przyspiesza regularne przeglądanie, blokując reklamy i moduły śledzące zasoby. Z drugiej strony ograniczenia nałożone przez Manifest V3 spowodują uszkodzenie funkcjonalności i obniżoną wydajność typowych zadań wtyczek. Co więcej, wielokrotne uruchamianie i wyłączanie dodatków opartych na procesie service workera będzie prawdopodobnie prowadziło do większego obciążenia procesora. Na przykład rozszerzenie korzystające z otwartych kart, webNavigation lub obserwacyjnych interfejsów API webRequest będzie stale wywoływane podczas przeglądania, dopóki użytkownik nie przestanie przeglądać lub nie zostanie przekroczony pięciominutowy limit czasu (!). Gdy użytkownik wznowi przeglądanie, service worker będzie musiał zostać natychmiast uruchomiony ponownie. Możemy sobie wyobrazić, ile razy takie rozszerzenie zostanie ponownie uruchomione w ciągu typowego dnia i w jakim celu?

Rys. 5. API których wsparcie zostanie usunięte się wraz z wejściem w życie Manifestu V3, źródło.

Jak reaguje Mozilla?

Fundacja Mozilla, najwyraźniej jest zmuszona do podążania za Google. Ze względu na kompatybilność, ogłosiła, że ​​będzie również wymagać rozszerzeń, aby przełączyć się na service workerów. Chociaż Mozilla będzie nadal wspierać funkcje blokowania webRequest, oprócz implementacji declarativeNetRequest z V3, została ona sformułowana jako tymczasowe odroczenie „dopóki nie będzie lepszego rozwiązania, które obejmuje wszystkie przypadki użycia, które uważamy za ważne”.

Zamiast podążać za Google do Manifest V3, Mozilla powinna walczyć zębami i pazurami z propozycją Google. Powinno być absolutnie jasne, że Google działa samotnie pomimo przytłaczająco negatywnych opinii społeczności. Propozycja nie może stać się standardem, gdy wszyscy inni stoją w opozycji. Zachowanie Mozilli zaciemnia zdradę Google’a wobec ekosystemu rozszerzeń. Co więcej, daje fałszywe poczucie konkurencji i konsensusu, podczas gdy w rzeczywistości jest to jeden z najlepszych przykładów dominacji rynkowej Google i zachowań antykonkurencyjnych.” – jak czytamy w artykule EFF.

Komunikat AdGuard

I w tym momencie wpada AdGuard, cały na biało, z informacją, że “dostosowali się” do wymagań zbugowanego interfejsu Manifest V3 i publikują swój pierwszy na świecie bloker reklam w oparciu o jego założenia:

In mid-2021, we started working on the prototype of a new extension that would be able to block ads even within the strict limits of Manifest V3. The task was not an easy one: the new API was still raw, some aspects were being finalized and did not work as intended. But we coped with it, of course, and proved that ad blockers will survive even after the apocalypse that is Manifest V3.”

Prezentację wideo AdGuarda MV3 można obejrzeć na YT:

Podsumowanie

Grupa społecznościowa WebExtensions należąca do konsorcjum World Wide Web Consortium (W3C) jest mile widzianym osiągnięciem Google, ale to nie rozwiązuje nierównowagi mocy spowodowanej przytłaczającym udziałem w rynku Chrome: ponad dwie trzecie wszystkich użytkowników na całym świecie używa Chrome jako przeglądarki. Ta super większość użytkowników sieci prawdopodobnie nie odejdzie z powodu “technicznej sprzeczki” o interfejsy API rozszerzeń. Bez względu na to, co Google zdecyduje się zrobić, programiści wtyczek będą musieli to obejść (programować na nowo) — lub stracić większość użytkowników. Ponieważ programiści raczej nie będą chcieli utrzymywać oddzielnych baz kodu dla różnych przeglądarek, inne przeglądarki będą silnie zachęcane do przyjęcia nowych zestawów API, który ostatecznie zaimplementuje gigant technologiczny. Zmuszanie wszystkich rozszerzeń przeglądarki do oprogramowywania w zasadzie od zera zgodnie z wymaganiami Google bez odpowiednich korzyści dla użytkowników jest zasadniczo wrogim dla użytkowników posunięciem z ich strony. 

Rys. 6. Procentowy podział użytkowników na świecie ze względu na używaną przeglądarkę w latach 2021-2022, źródło.

Czy stworzenie nowego AdGuard świadczy o tym, że rynek przeglądarek i tym samym dodatków, który jest na ten moment całkowicie zdominowany przez Chrome – poddał się gigantowi z Mountain View? Niewątpliwie ciekawą informacją w odniesieniu do całej afery jest fakt, że głównymi poszkodowanymi w implementacji Manifestu V3 mają być właśnie adblokery reklam… może to bezpośrednio oznaczać, że Google chce nieformalnie wypowiedzieć wojnę narzędziom, które ograniczają im zyski, a jednocześnie ułatwiają przeglądanie internetu nam – zwykłym użytkownikom.

Kto na tym najwięcej zyska? Standardowo najwięksi.

Kto na tym może najwięcej stracić? Standardowo – użytkownik, który potencjalnie nie będzie mógł wyłączyć reklam ani używać dotychczasowych dodatków.

Jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie?

Źródło:

  1. https://adguard.com/en/blog/adguard-mv3.html 
  2. https://www.reddit.com/r/uBlockOrigin/comments/rgwdpb/will_ublock_be_affected_by_manifest_v3/ 
  3. https://github.com/uBlockOrigin/uBlock-issues/issues/338
  4. https://www.eff.org/deeplinks/2021/12/googles-manifest-v3-still-hurts-privacy-security-innovation
  5. https://developer.chrome.com/docs/extensions/mv3/intro/mv3-overview/ 

~tt

Spodobał Ci się wpis? Podziel się nim ze znajomymi:



Komentarze

  1. Tomek

    Całość niestety pokazuje, że Google, które przed bańką dot.com szczyciło się byciem niezależną, szybką wyszukiwarką bez reklam, stało się złym molochem tak jak każda korpo która poczuje pieniądze, a przede wszystkim władzę.

    Jeszcze jakby faktycznie kontekst był, że to wszystko będzie bezpieczniejsze, wydajniejsze, ale no niestety. Smutne.

    Odpowiedz
    • też Tomek

      Bardzo mnie denerwują reklamy na stronach i serwisach typu youtube/cda. Ale! Zarabiają dzięki nim na tym twórcy. Jeżeli serwisy nie miałyby przychodów z reklam, to by padły. Znaczy… oczywiście że by nie padły, bo by zmienili model biznesowy. Zapewne na płatny abonament. Ale nie w tym rzecz. Rzecz jest w tym, że takie serwisy muszą jakoś zarabiać. Wybrali model reklamowy. Czemu tego nie akceptujemy?? Co więcej: czemu oczekujemy, że Google zagra PRZECIWKO twórcom i pozwoli na łatwe blokowanie reklam? Dlaczego nie oczekujemy, że producenci telewizorów do swojego oprogramowania TV nie dodadzą funkcjonalności automatycznego wyciszania dźwięku (albo obrazu i dźwięku) gdy w tv leci przerwa reklamowa? Czym różni się strona w internecie od programu nadawanego w tv?

      Odpowiedz
      • No ma to sens co piszesz.

        Odpowiedz
      • Artur

        Te w TV też irytują i wiele osób nie używa już telewizji. Popatrz statystyki. Ale jeśli w ogóle to w TV nie walą po oczach, nie wyskakują migające i hałasujące elementy. Nie zostawiają śledzących ciastek i innych crapów.

        Odpowiedz
      • Gall

        Tyle że aktualnie bez blokera reklam internetu przeglądać się nie da. Chyba że ktoś jest masochistą. Albo coś wyskakuje, albo wydaje denerwujące dźwięki… Reklamy powinny być nieinwazyjne, a poszło to w zupełnie inną stronę. Kiedyś dało się żyć bez blokowania reklam. Teraz nawet na komórce musiałem zmienić przeglądarkę bo Chrome na androida nie obsługuje wtyczek…

        Odpowiedz
      • Nie Tomek

        Problem w tym, że twórcy figę dostają. Jakiegoś
        dolara za 1000 wyświetleń reklamy video, a bywa, że i mniej. Ile to jest w stosunku do zarobków, które google ma na filmie? 1%? 0,5%? A reklamy wyswietla też na niemonetyzowanych. Łącznie może promil trafia do twórców.

        Odpowiedz
      • prost

        @ też Tomek
        Kwestię agresywnych reklam można rozwiązać korzystając z płatnych usług. My nie oglądamy reklam (lub tylko bardzo łagodne), a twórcy dostają swoje pieniądze.
        Na YouTube można pozbyć się reklam subskrybując YouTube Premium. Youtube dzieli się przychodami z subskrypcji, z twórcami filmów, które oglądamy. Zamiast przeglądać serwisy informacyjne naszpikowane reklamami można wykupić subskrypcję Wyborczej, Onet Premium lub Rzeczpospolitej. To samo dotyczy poczty i każdej innej usługi online.
        Problemem nie są reklamy i to czy będzie je można skutecznie blokować, ale fakt, że przyzwyczailiśmy się do korzystania z serwisów online, za które nie płacimy pieniędzmi, ale naszą uwagą (tracąc w ten sposób część swojej wolności).

        Odpowiedz
        • Rafał

          Problem w tym, że google zarabia na przestępcach publikując wszędzie ich reklamy i uniemożliwiając wręcz zgłaszanie ich z najczęściej korzystanego w tej chwili urządzenia jakim są telefony.
          Phishing goni phishing na sporej części reklam a zgłaszanie z YT mobilnego to istny żart. A adblocki oferują możliwość usunięcia tego zagrożenia z sieci.

          Odpowiedz
      • Heki

        Nikt od Google nie wymaga „ściszania reklam”, a jedynie nie blokowania tej możliwości. Same reklamy nie są złe, ale obecnie ad bloki to mus, bo niektóre witryny są nawet w 3/4 zajęte reklamami, nie mówiąc o patologiach, gdzie przy kliknięciu w cokolwiek masz przekierowanie na inną stronę.

        Odpowiedz
    • R

      W 2018 usunięto „Don’t Be Evil” z googlowskiego „Code of Conduct” także no jest wszystko w porządku. Jest dobrze, dobrze robią. Jest git. Niech się to trzyma dobry przekaz leci.

      Odpowiedz
  2. Bartek

    Wladza deprawuje – co widac po tym co robi Google.
    Kazdy swiadomy uzytkownik internetow powinnien ich zaczac pozdrawiac srodkowym palcem.
    Poza YT chyba kazda ich usluga ma juz dzis w miare sensowny zamiennik ktory o niebo lepiej dba o prywatnosc:
    Android -> MurenaOS/deGoogled Phone
    Google -> duckduckgo
    Gmail -> Protonmail / Tutanota
    Chrome -> Brave

    Wiem ze ww nie sa idealne ale nadal lepsze niz Google.

    Ostatnio zauwazylem ze na sluzbowym tel z androidem system laczy sie z serwerami googla nawet w trybie samolotowym… tel mam aktywny tylko w okreslone dni… Mimo tego ze od kilku dni mial tryb samolotowy i tak informowal o aktualizacji OSu…

    Odpowiedz
    • jaromir

      duckduckgo to scam, który nigdy nie miał nic wspólnego z prywatnością. nie wiem, skąd się wzięło to forsowanie tej wyszukiwarki od paru lat, skoro informacje o ich wątpliwych praktykach są znane od jakiejś dekady. ostatnia „wpadka” z trackerami microsoftu to tylko wierzchołek góry lodowej.

      Odpowiedz
      • Batrek

        Ostatnia wpadka dotyczyla ich mobilnej przegladarki a nie wyszukiwarki. Poza tym nadal w kwestii poszanowania prywatnosci sa lata swietlne od googla. A ze nie idealni – to sie zgodze.

        Odpowiedz
    • Tomek

      Brave to silnik Chromium. Firefox lepszy.

      Odpowiedz
  3. Bartek

    A apropo Mozilli to strzela w sobie stope..
    Jesli nie bedzie w niej mozna korzystac z AdBlockow itp to mam wrazenie ze wiekszosc odplynie do Brava, ktory blokuje reklamy „natywnie”…

    Odpowiedz
    • Heki

      I tak i nie. Brave to chromium i co prawda zapierają się, że będą utrzymywać V2, to zobaczymy

      Odpowiedz
  4. Marcin

    Dzięki google czuję coraz mniejszą potrzebę uczestniczenia w świecie Internetu. Mam swoją przeglądarkę, prywatny komunikator, i to w zasadzie wszystko co potrzebuję od neta. Żadnego przeglądania śmieci w czasie wolnym od pracy. Coraz więcej czasu dla siebie! Dziękuję, google.

    PS. Używam chrome tylko do tworzenia oprogroamowania. Szkoda jednak FF, który w tej sprawie przestał być taki dbający od prywatność użytkowników, jak się reklamuje.

    Odpowiedz
  5. c-mos

    Od jakiegoś czasu przesiadłem się na Operę. Wbudowany adblock we wpółpracy z piHole wyżyna skutecznie praktycznie wszystkie reklamy. Do tego bonusem jest brak reklam na YouTube oraz fakt, że przeglądarka jest leciutką.
    Dodatkowo używam Firefoxa jako sandboxa do bankingu i paru innych krytycznych rzeczy

    Odpowiedz
    • marr

      Nie gadaj głupot, reklam na WP.pl taki zestaw Ci nie wytnie

      Odpowiedz
  6. Rafał

    Pozostaje odcięcie na poziomie routera/DNS. W telefonie Private DNS: dns.adguard.com, a na komputerze coś pokroju Squid na localhost.
    Na szczęście świat nie lubi próżni – reklamy, dopóki nie będą hostowane natywnie z serwera dostawcy treści, zawsze da się wyciąć.

    Odpowiedz
  7. Klub Pana Rysia

    Zanim przejdziemy do ważnej informacji nt. AdGuard, należy przedstawić czym jest własny router z WireGuardem np. MikroTik i PI Hole, które może robić za DNS zarówno w domu jak i dla VPN-a do którego się łączymy spoza domu.

    Odpowiedz
  8. pan od WueFu

    Rozwiązaniem jest używanie Opery, która nie należy do konsorcjum i nie wdraża nowego manifestu :)

    Odpowiedz
  9. Kunipik

    Nie trzeba używać pihole, by filtrować reklamy na poziomie DNS. JA korzystam z usługi nextDNS ,gdzie można założyć darmowe konto, konfigurować zestawy filtrów, dodawać własne wyjątki itp. Do tego można ustawić logowanie, by zobaczyć z czym się łączy dane urządzenie.

    Odpowiedz
  10. Robert

    Nie są problemem reklamy tylko skrypty śledzące, wykradające i na koniec sprzedające nasze dane. Blokery także często to blokują i chwała im za to. To że ktoś dostaje info o ciasteczkach co łaskawie załatwili nam imbecyle z Brukseli nie oznacza że od razu mamy czuć się bezpiecznie. Ktoś tu pisał o tv i reklamach w niej. Różnica jest taka że poza tym że te reklamy są irytujące to jednak nie kradną waszych danych!

    Odpowiedz
  11. fispts

    Weźcie powiedzcie… Co się stało z Mozillą? W sensie fundacji. Że programistów zwalniali itp… Ona już całkiem jest opanowana przez ludzi, którzy równolegle pracują w MS albo w Google?

    Odpowiedz
    • Ajkim

      Mozilla z Firefoxem od momentu zwolnienia Brendana Eicha, jest na równi pochyłej pod każdym względem, jednocześnie twierdząc, że nic się nie stało i wszystko gra, jednocześnie olewając zdanie użytkowników. Zastanawiam się kiedy zderzy się z murem. Odkąd szorują brzuchem po dnie popularności przeglądarek, robią grzecznie w kwestii swojej przeglądarki, to co google im zaproponuje. I to się nie zmieni, dopóki mozilla będzie właścicielem Firefoxa.

      A google skutecznie trzyma konkurencję pod butem przy podłodze, jednocześnie udając, że nie ma monopolu. A jak się sprawy mają gołym okiem widać.

      Odpowiedz
  12. Babajaga

    Ja nie zrezygnuję z adblocka, wystarczy wyłączyć na chwilę i wejść na jakąkolwiek stronę, żeby zostać przytłoczonym ilością wyskakującego gónwa. Nie spodziewam się, że korporacje przestaną być pazerne.

    Odpowiedz
  13. Hmm

    Każdy z nas kiedyś używał internetu tak jak go stworzyli i nawet oglądał te reklamy, a czasami nawet kliknął czy to z ciekawości, czy przez przypadek. Teraz tych reklam jest tak dużo, że człowiek nie ogląda tych reklam i nawet nie zastanawia się co te reklamy prezentują, tylko stara się uważać aby przypadkiem nie kliknąć czegoś przez przypadek. I powstały blockery aby wyręczyć człowieka przy zamykaniu tych reklam. Abstrahując od tematu to brakuje regulacji prawnych co do blockerów i tych co te reklamy wciskają. Z tymi ciasteczkami wszyscy marudzili ale się dostosowali. W TV i Radio reż kiedyś był nawał reklam, ale wprowadzili regulacje, że reklam nie może być więcej niż X i się dostosowali. Teraz Google dyktuje warunki i wszyscy mają się dostosować.

    Odpowiedz
  14. Lucyferiusz

    Na szczęście są rozwiązania niezależne systemowo (Win-Lin-Mac-And) i przegladarkowo, jak np. Pi*ole DNS, który można postawić lokalnie w LAN na jakimś Raspberry Pi, których ceny poszybowały od tego roku w górę mocno. Oczywiście nie usunie się w ten sposób reklam z YT w filmach raczej ale można się pozbyć treści z całych domen reklamowych a przy okazji innych niebezpiecznych adresów. Dla niektórych rodziców czy szkół może też być to sposób na kontrolę rodzicielską co można oglądać w sieci.

    Odpowiedz

Odpowiedz