Preorder drugiego tomu książki sekuraka: Wprowadzenie do bezpieczeństwa IT. -15% z kodem: sekurak-book
Dzieci w sieci, czyli cenzura kontra rozsądek
Podczas gdy Wielka Brytania przygotowuje się do wprowadzenia domyślnych filtrów mających chronić najmłodszych internautów przed nieodpowiednimi treściami, a niektórzy polscy politycy już podchwycili ten kontrowersyjny pomysł, my zachęcamy dziś do zastanowienia się nad alternatywnymi rozwiązaniami.
Cenzura państwowa
W Wielkiej Brytanii ruszył niedawno proces zmierzający do wprowadzenia domyślnego filtrowania treści dostępnych za pośrednictwem wszystkich tamtejszych dostawców internetowych. Deklarowany cel jest godny pochwały, oficjalnie chodzi bowiem o ochronę najmłodszych przed negatywnym wpływem mrocznego oblicza globalnej pajęczyny.
Jak można było się jednak spodziewać, brytyjski pomysł budzi sprzeciw wielu internautów oraz rodzi sporo pytań. Kto i na jakiej podstawie będzie tworzył listę treści zakazanych? Czy cenzurowane będą wyłącznie materiały „nieodpowiednie”, czy może docelowo również „niewygodne”? Czy takie rozwiązanie rzeczywiście pomoże w skutecznej ochronie najmłodszych internautów? Czas pokaże, jednak już dziś spójrzmy na kilka argumentów przeciwko takiemu rozwiązaniu.
Cenzura rodzicielska
Przede wszystkim należy zauważyć, że każdy z rodziców, który chciałby w podobny sposób chronić swoje pociechy, może to w prosty sposób osiągnąć w dowolnej chwili za pomocą prostych i darmowych metod. Tego typu możliwości daje przykładowo FamilyShield.
Praktyczne zastosowanie tej usługi, która korzysta z rozwiązania OpenDNS, jest niezwykle proste i sprowadza się do odpowiedniego skonfigurowania serwerów DNS w systemie operacyjnym danego komputera lub też domowego routera.
W celu skorzystania z FamilyShield należy skonfigurować następujące serwery DNS:
- 208.67.222.123
- 208.67.220.123
Warto zauważyć, że dzięki takiemu rozwiązaniu, FamilyShield jest zupełnie niezależny od stosowanego systemu operacyjnego, nie wymaga instalowania czegokolwiek, jest darmowy i daje nam pewność, że zawsze korzystamy z najnowszej wersji centralnego zbioru reguł filtrujących.
Rodzice mający problem ze zmianą ustawień sieciowych na własnym routerze lub też komputerze, mogą skorzystać z licznych instrukcji konfiguracji dostępnych dla:
Z moich testów wynika, że rozwiązanie to dość skutecznie filtruje nieodpowiednie dla najmłodszych treści (pornografia, przemoc, itd.). Eliminowany jest również dostęp do stron typu web proxy. Co ciekawe, FamilyShield blokuje nie tylko nieodpowiednie treści, ale również witryny potencjalnie niebezpieczne, takie jak strony phishingowe oraz serwisy dystrybuujące malware.
Wadą cenzury rodzicielskiej jest jednak to, że nawet najmłodsi internauci są zazwyczaj groźnym przeciwnikiem w domowym „konflikcie technologicznym”.
W przypadku FamilyShield dzieci mogą więc przykładowo znaleźć sposób na zmianę ustawień serwerów DNS, skorzystać z niezabezpieczonej sieci WiFi udostępnianej przez sąsiada lub też… przeczytać odpowiedni artykuł na Sekuraku. Tego typu cenzura, jak to zwykle bywa, może więc ostatecznie nie zdać egzaminu.
Metoda najlepsza, czyli najtrudniejsza
Metodą prawdopodobnie najlepszą i przynoszącą najmłodszym internautom największe korzyści wychowawcze jest oczywiście nie cenzura państwowa lub rodzicielska, lecz… prawdziwa opieka. Wspólnego surfowania z najmłodszymi, połączonego z edukacją w zakresie wykorzystania wartościowych zasobów sieciowych oraz unikania internetowych zagrożeń, nic nie zastąpi.
Jeśli więc w naszym kraju, wzorem Wielkiej Brytanii pojawią się pomysły cenzurowania sieci w imieniu ochrony najmłodszych, zachęcamy do zastanowienia się nad sensem oraz prawdziwą naturą tego typu pomysłów.
– Wojciech Smol, (wojciech.smol<at>sekurak.pl)
To jest pozytywny komentarz, w którym piszę tylko tyle, że artykuł mi się podobał :)
Dziękuję i w takim razie zachęcam do regularnego czytania :).
Pomysły ceznzury pornograficznej z Wielkiej Brytanii to prawdziwy absurd. Tak jakby zapomnieli, że istnieją setki rozwiązań, które można zastosować na komputerze, telefonie, routerze celem ochrony rodzicielskiej. Doborem takich treści powinien zajmować się rodzic, a nie rząd!
Jako rodzic dzieci kilkuletnich mogę potwierdzić, nic nie zastąpi po prostu zainteresowania rodziców tym, co na komputerze robią dzieci.
Osobiście przeraża mnie to co widzę naprawiając czyjś sprzęt. W 9/10 przypadków rodzice nie mają pojęcia co dzieci robią na PC i o której…. Nie wiem czy podziwiać ich za odwagę… czy głupotę. Znam sytuacje gdzie „zabawy” pociech przyniosły nieoczekiwane konsekwencje finansowe i to negatywnie odczuwalne dla domowego budżetu.
Nie wyobrażam sobie aby moje dzieci korzystały (przynajmniej na razie- są za małe i nieświadome zagrożeń) z PC „samopas”. Internet to nieprzebrane źródło wiedzy, ale i zagrożeń.
Uważam, że należy ich uczyć korzystać z dostępnych tam zasobów wiedzy. Jednak na początku potrzebna jest osoba, która ma pojęcie jak z tej wiedzy korzystać, jak zweryfikować jej jakość i tego nauczy, i niestety nie jest to szkoła, która zadbałaby o dzieci Kowalskiego, któremu PC do pracy nie jest potrzebny i Administrator dużej firmy.
Osoby znające się na tematyce są tu w uprzywilejowanej sytuacji bo posiadają odpowiednią wiedzę i umiejętności, ale przeciętny „Kowalski” albo płaci, albo ryzykuje. Sam za potomstwem nie nadąży – pociechy chłoną szybciej wiedzę niż ich rodzice.
To o czym jest tutaj mowa to nic innego jak Edukacja Medialna i uświadamianie nie tylko dzieci i młodzieży, ale również rodziców i nauczycieli w szkołach jak ważne jest bezpieczeństwo w Internecie. Nie tak dawno spotkaliśmy się z przypadkiem osoby, która dostała olbrzymi rachunek za telefon. Okazało się, że jej kilkuletni syn niewinne bawił się i zamawiał gry online, czytał płatne ciekawostki zdrowotne, które przychodziły w sms-ach itp. Czyja to wina?
Problem jest, to nie ulega wątpliwości. Zacząć trzeba od szkół, a nawet przedszkoli. Dzieci szybko przynoszą nowiny, co ciekawego roboli w szkole, dzielą się tym z rodzicami.